Białowieża to nie tylko ścisły rezerwat, żubry, pierogi z dziczyzną czy „marcinek” z pobliskiej Hajnówki. Ja z racji tego, że do Białowieży mam rzut beretem, odwiedzam ją dość często. Mam tam swoje ulubione miejsce, do którego lubię zajeżdżać na kawę i po świetną atmosferę relaksu. Jest tam również zupełnie inne miejsce, w którym byłam na pierwszej w życiu, szkolej wycieczce. A było to, dziatki moje kochane, na początku lat 90 XX wieku. Ale po kolei…
BIAŁOWIEŻA – PRZYSTAŃ NA LATO
Do Przystani na Lato trafiłam w zeszłym roku. Po marszu równości w Białymstoku wróciłam na wieś emocjonalnie zdemolowana falą nienawiści, której byłam świadkiem i odbiorcą. Wtedy też w całej Polsce zaczęły być organizowane spotkania na zasadzie „solidarni z Białymstokiem”. Wrocław, Warszawa, Kraków, Poznań – gospodarzami owych spotkań były raczej większe miasta. Aż nagle na fejsie zobaczyłam, że takie spotkanie będzie również w malutkiej Białowieży. I tym oto sposobem trafiłam do Przystani na Lato.

Trudno to miejsce zamknąć w jakiejkolwiek szufladce. Ani to cukiernia, ani kawiarnia, ani bistro, bo dań jako takich tam nie ma, póki co same słodkości. Do tego kawa, lemoniady, piwa (w tym również lokalne) i muzyka nienachalnie sącząca się z głośnika.
To bardzo fajna przestrzeń, skryta w zieleni, w miejscu oddalonym od białowieskiego centrum. Można tam również wypożyczyć kajak i udać się na krótką eksplorację Narwii.

Warto zaglądać na fejsbukowy profil Przystani po informacje na temat wydarzeń, które czasem się tam odbywają: spotkań przy ognisku, kameralnych koncertów czy warsztatów.
Dofatkowe informacje:
Płatność kartą: NIE
Psy: wydaje mi się, że są mile widziane 🙂
Adres: ul. Parkowa 3, Białowieża
MIEJSCE MOCY – BIAŁOWIEŻA
Ostatnio wracając z Przystani postanowiłam odwiedzić ponownie słynne Miejsce Mocy w Białowieży. „Ponownie” – bo już tam kiedyś byłam. W ’92 roku mówiąc konkretnie. Zaraz po tym jak z hukiem wydałam 10 000 zł na białowieskie pamiątki: termometr pokojowy z głową żubra i deskę do krojenia z napisem 'Białowieża”. Obie rzeczy do tej pory wiszą w mieszkaniu moich rodziców.🙂
Ale do brzegu….
Czym są miejsca mocy?
To takie miejsca, w których wyczuwalna* jest forma subtelnej wibracji, korzystnej dla człowieka. To dzięki niej w miejscach mocy łatwiej zregenerować organizm, oczyścić umysł, odpoczynek jest bardziej efektywny i generalnie szybciej odpoczywamy.
*ok, ja nic nie poczułam, żadnych wibracji, zero motyli… ale jestem nieczuła i gruboskorna, więc żaden ze mnie wiarygodny wyznacznik.😉
Białowieskie miejsce mocy zostało odkryte w 1993 roku i jest podobno jednym z bardziej zagadkowych. Rok po odkryciu odwiedził je radiesteta i to on zdiagnozował je jako miejce dające „moc”. Pomiędzy świerkami, sosnami, dębami, gruszami i głogiem w przemyślany sposób ułożone są w kształt kręgu głazy różnej wielkości. Pod próchniczą warstwą kolejne, tyle, że mniejsze. Mówi się, że mogło to być miejsce pogańskiego kultu Słowian.

Do miejsca mocy można dostać się albo rowerem – w tym przypadku dojeżdżamy rzeczywiście do samego celu, albo samochodem. Przy czym w przypadku czterech kółek auto musimy zostawić na parkingu i do miejsca mocy przejść jeszcze 2 km. Jest to bardzo przyjemny spacer szutrową ścieżką, przez las.
Jak wspomniałam w miejscu mocy nie wyczułam nic wyjątkowego, nic mi nie wibrowało, ale może po prostu nie stanęłam w tym właściwym punkcie. Mimo to był to bardzo przyjemny spacer, a sama aura tajemniczości tego miejsca, plus to, że trafiłam do niego w dość pochmurny dzień sprawiły, że to była naprawdę warta odbycia wycieczka.
No polecanko po prostu!

Cześć! Jestem Sylwia. Lubię dobre jedzenie i ładne rzeczy. I podróże. Mieszkam na podlaskiej wsi. Od kilku lat interesuję się permakulturą i jej narzędzia wykorzystuję w siedlisku, w którym mieszkam. Placki ziemniaczane for life, sernik tylko z rodzynkami, marcepan bliski mojemu sercu, Makłowicz na prezydenta.