Podobno jednym z wyznaczników
popularności bloga, jest pojawianie się komentarzy tzw. „hejterów”. No to kurde, chyba wzrasta mi ta popularność,
bo w ostatnim czasie pojawiło się pod moimi wpisami całe jedenaście tego typu
komentarzy. Jeden nawet z wykorzystaniem słowa powszechnie uważanego za obraźliwe.
Takich w stylu: „Jesteś beznadziejna”, „Ale kupa” czy mój osobisty ulubieniec: „Twoja
tarta wyglonda, jakby ktoś się wyżygał” (pisownia oryginalna). Ot tak, po prostu, bez specjalnego
uzasadnienia. Że jestem beznadziejna i koniec dyskusji. Nie żebym jakąś
masochistką była, ale chyba wypada mi się z tego cieszyć. Ha! Już czuję jak się
zbliżają popularność i sława na szeroką skalę. Już widzę te wpisy na Pudelku: „Sylwia
(l.29), znana blogerka, kupuje śmietanę w Biedronce. Czy ma celulit? (FOTO)”.
Teraz do pełni szczęścia, dopieszczenia mojego ego, potrzeba mi zaangażowanego psychofana.
Takiego, który przez tydzień, nago, chowałby się gdzieś za szafą, albo wysyłał
mi pełne uczucia listy, do każdego z nich dołączając swoje…no np. rzęsy. Póki
co mogę się jedynie cieszyć tymi kilkoma, pełnymi bezinteresownej zawiści komentarzami
(jednocześnie zachęcając do pisania kolejnych – jedenaście to jednak trochę mało). Acha, żeby
nie było wątpliwości – wszystkie komentarze na moim blogu są moderowane, więc
nigdy nie zostaną pokazane szerszemu gronu. Pozostawiam je egoistycznie własnej
uciesze, czytam do poduszki, na dobranoc. Także proszę nie pisać kolejnych
kilku, pełnych oburzenia komentarzy z pytaniem, dlaczego uprawiam cenzurę. Takie
mam widzi mi się. Publikuję to, co chcę. „This is my blog and I play by my rules”
– jak to mówi staropolskie przysłowie.
popularności bloga, jest pojawianie się komentarzy tzw. „hejterów”. No to kurde, chyba wzrasta mi ta popularność,
bo w ostatnim czasie pojawiło się pod moimi wpisami całe jedenaście tego typu
komentarzy. Jeden nawet z wykorzystaniem słowa powszechnie uważanego za obraźliwe.
Takich w stylu: „Jesteś beznadziejna”, „Ale kupa” czy mój osobisty ulubieniec: „Twoja
tarta wyglonda, jakby ktoś się wyżygał” (pisownia oryginalna). Ot tak, po prostu, bez specjalnego
uzasadnienia. Że jestem beznadziejna i koniec dyskusji. Nie żebym jakąś
masochistką była, ale chyba wypada mi się z tego cieszyć. Ha! Już czuję jak się
zbliżają popularność i sława na szeroką skalę. Już widzę te wpisy na Pudelku: „Sylwia
(l.29), znana blogerka, kupuje śmietanę w Biedronce. Czy ma celulit? (FOTO)”.
Teraz do pełni szczęścia, dopieszczenia mojego ego, potrzeba mi zaangażowanego psychofana.
Takiego, który przez tydzień, nago, chowałby się gdzieś za szafą, albo wysyłał
mi pełne uczucia listy, do każdego z nich dołączając swoje…no np. rzęsy. Póki
co mogę się jedynie cieszyć tymi kilkoma, pełnymi bezinteresownej zawiści komentarzami
(jednocześnie zachęcając do pisania kolejnych – jedenaście to jednak trochę mało). Acha, żeby
nie było wątpliwości – wszystkie komentarze na moim blogu są moderowane, więc
nigdy nie zostaną pokazane szerszemu gronu. Pozostawiam je egoistycznie własnej
uciesze, czytam do poduszki, na dobranoc. Także proszę nie pisać kolejnych
kilku, pełnych oburzenia komentarzy z pytaniem, dlaczego uprawiam cenzurę. Takie
mam widzi mi się. Publikuję to, co chcę. „This is my blog and I play by my rules”
– jak to mówi staropolskie przysłowie.
A to taki dialog z dzisiejszego
poranka (jakoś mnie rozbawił):
poranka (jakoś mnie rozbawił):
– Co robisz?
– Piszę post na blog.
– A o czym piszesz?
– O hejterach
– To oni też gotują?! (pytanie pełne szczerego zdziwienia)
Hehe dobre 🙂
Ja cenzury na swoim blogu nie wprowadziłam, ale wnioskując nie jestem Twoim zdaniem "sławna" bo u mnie mało hejterów 😉
Pozdrawiam i brawa za podejście :*
Ach, no traktowałabym to raczej z przymrużeniem oka. Tak naprawdę to nie poziom, a raczej "ilość" hejterskości świadczy o popularności bloga, a raczej liczba powracających na stronę użytkowników (i kilka innych rzeczy). A do zawistnych komentarzy trzeba podchodzić na luzie, bo prędzej czy później jakieś się będą zdarzały.
Niestety hejterów przybywa jak grzybów po deszczu. Jestem zdania, że złośliwe komentarze należy zwyczajnie olać, choć nie zawsze łatwo to przychodzi. Zauważyłem, że bardzo często poziom agresji w komentarzu jest wprost proporcjonalny do jakości wpisu. Im lepszy przepis czy zdjęcie, tym bardziej złośliwy komentarz. Cenzura? Do niej każdy bloger ma prawo – w końcu blog jest częścią naszego życia, kawałkiem wirtualnego domu. A nikt nie pozwoli się obrażać we własnym domu, prawda? Chamskich gości wypraszamy – czemu na blogu stosować inne zasady?
Bardzo podoba mi się podoba to, co napisałeś: "kawałek wirtualnego domu". Nic dodać, nic ująć…
Zgadzam się z Tobą w 100%. Twoja popularność w blogosferze rośnie, dlatego takie komentarze się pojawiają….ludzka zazdrość, głupota…nie wiem jak to nazwać, po co ludzie to piszą ??
Ja myślę, że to są po prostu smutni i znudzeni ludzie, choć sami się do tego przed sobą nie przyznają.
🙂 dobry wpis:) niestety nie zostanę Twoją psychofanką, nie lubię sobie wyrywać rzęs:) A tak bardziej poważnie: masz bardzo fajne podejście:) Pozdrawiam:)
W sumie to dobrze…szkoda rzęs!
Haha, dobrze napisane, niestety, ale to cała prawda. Jak ktoś robi, to co lubi i jeszcze mu wychodzi, to zaczynają się pojawiać niespełnione w życiu, zawistne osoby… Za to masz dobre podejście 😉
Też tak myślę, nawet jest mi ich trochę szkoda, skoro czują się na tyle niespełnione, że aż popycha je to do klikania na kolejne strony i dodawanie bezsensownych komentarzy. Nie mam nic przeciwko krytyce, o ile jest konstruktywna.
Rozumiem czemu uprawiasz cenzurę, ja również wprowadziłam u siebie moderowanie komentarzy, i dobrze mi z tym 🙂
Pozdrawiam 🙂
No i świetnie, bo to Tobie ma być na Twoim blogu dobrze, a nie złośliwcom.