No ok, może nie do końca jest tak, że w Budapeszcie najbardziej lubię ruin pubs, bo na pierwszym miejscu są same ulice po stronie Pesztu – ich architektura, atmosfera, ludzie. Jednak ruin pubs również są ich nieodłącznym elementem. Ale o co właściwie chodzi. co to znaczy “ruin pub” i czym się różni od zwykłego pubu? W skrócie – klimatem, wyglądem i miejscem, w którym się znajduje… Przede wszystkim – miejscem.
Ruin pubs w Budapeszcie – nie możesz ich ominąć
Generalnie najwięcej tego typu pubów znajdziecie w żydowskiej VII dzielnicy – w zrujnowanych, opuszczonych kamienicach. Podobno zaczęły powstawać niewiele – ponad 10 lat temu. Pierwszy, w którym byłam, od razu skojarzył mi się ze squatem. Z zewnątrz ruin pubs w najlepszym wypadku wyglądają niepozornie. Przeważnie, dla człowieka nie zaznajomionego z tematem – odstraszająco. Prędzej bylibyście w stanie przyjąć, że to miejsce, w którym łatwiej można dostać w mordę, niż spędzić fajnie czas. I dobrze. Dla mnie ten wygląd to ogromna zaleta. Niestety zdążyłam odwiedzić tylko trzy tego typu bary, ale tak mi się podoba ich klimat, że do Budapesztu wrócę, może niebawem, tylko po to, aby zobaczyć wszystkie, które są w tym mieście.
Szimpa Kert – najpopularniejszy ruin bar w Budapeszcie
Adres: Kazinczy utca 14
To miejsce miało dla mnie tylko jeden minus, ale o nim za chwilę. Pod względem klimatu, aranżacji… hmmm…. chciałabym powiedzieć “wystroju”, ale nie wiem czy w tym przypadku jest to odpowiednie słowo… stopnia odjechania, lekkiej dewiacji, pierwiastka Lyncha – mega miejscówa. Lekko obskurnie, obdrapane ściany, mnóstwo przedmiotów – niby do siebie nie pasujących, a tu tworzących całość. Brzydko-pięknie!
Wejście do Szimpla Kert |
Na miejscu są nie tylko bary piwne, ale również bar “winny”.
Piwo w Szimpla Kert można pić w kilku miejscach – przy jednym z barów, w ogródku piwnym lub w jednym z pokoi umieszczonych na wyższym poziomie. Wszędzie dużo starych mebli, obrazy i przedmioty z pchlego targu. Cudo.
Jeden minus Szimpla Kert – pielgrzymki turystów. Ilość selfie-pałek i osób, robiących sobie sweet focie na tle obdrapanej ściany – prze-ra-żająca. Praktycznie nie widziałam “lokalsów” i wcale im się nie dziwię – na dłuższą metę trudno tam wytrzymać, bo to tak, jakby próbować się wyczilować, pijąc piwo na samym środku Pól Elizejskich (oczywiście wprost proporcjonalnie do wielkości obydwu). Do tego trafiłam na jakąś większą grupę turystów z Anglii. Bardzo głośnych turystów. W pewnym momencie poczułam się, jakbym siedziała w brytyjskim barze w trakcie meczuTottenham-Chelsea, więc mimo zauroczenia samym pubem, postanowiłam z niego spadać.
PS. Uczciwie muszę zaznaczyć, że w Szimpla Kert byłam koło godziny 16.00. Bardzo możliwe, że wieczorem tłumy turystów się rozpływają i pubowe życie wraca do normalności.
Grandio Party Hostel
Adres: Nagy Diófa u. 8
Uciekając przed hordami turystów spragnionych fotek w naturalistycznym tle, trafiłam do Grandio Party Hostel – połączenia ruin pubu i hotelu. Miejsce mniej odjechane wizualnie, ale wciąż bardzo fajne. Trochę “brudne”, ale dużo spokojniejsze. Zieleń drzew w środku okalających je zrujnowanych kamienic – bardzo fajny efekt.
Fogas Haz
Adres: Akácfa u. 51
O tym ostatnim ruin pub, w którym byłam, mogę najmniej powiedzieć. Najmniej dobrego. Było…ok, ale nic nie urwało. Pub jak pub. Faktycznie lekko rozpadająca się kamienica, więc element “ruin” spełniony. Ale jakoś bez klimatu. Do tego muzyka w stylu Davida Guetty – o nie, dziękuję bardzo. Plus – fajne światła na drzewie.