Busłowe łapy na powitanie wiosny

Wszystko ma swój czas i miejsce. Także pory roku. Mamy to szczęście, że pod naszą szerokością geograficzną są cztery – jest i wiosna, i lato, i jesień, i zima. W zasadzie lubię wszystkie. Nie gardzę śniegiem i mrozem, uwielbiam piękne, czerwone i żółte, spadające liście. Ale mimo wszystko to wiosna cieszy mnie najbardziej. Drzewa robią się tak zielone, że czasem zastanawiam się, czy ktoś nie podreperował ich koloru w programie graficznym, dzień staje się dłuższy, słońce wygrywa z chmurami, ptaki ćwierkają…no normalnie sielanka. Tylko w tym roku jakoś się wiośnie nie spieszy. Ale od czego są sprawdzone sposoby na przepędzenie zimy? Pierwszy uniwersalny – topienie Marzanny. Drugi, typowo podlaski – pieczenie busłowych łap. I dziś trochę o nim opowiem. A to dlatego, że właśnie tak w Mielniku przywitaliśmy wiosnę…przynajmniej tę kalendarzową…
Busłowa łapa po upieczeniu

Busłowe łapy to bułki z ciasta drożdżowego, które niegdyś, na Podlasiu, pieczono w każdym, wiejskim domu, w dniu Święta Zwiastowania NMP. Miało to związek z porzekadłem: „na zwiastowanie przybywaj bocianie”, zgodnie z którym ostatnie bociany powinny powrócić właśnie do dnia święta zwiastowania, czyli 25 marca.
Dlaczego “busłowe”? Bo “busioł” w gwarze, to własnie “bocian”, a bułki kształtem mają przypominać jego łapy. Dawniej, gospodarze wkładali takie wypieki do bocianich gniazd, aby powracające ptaki zachęcić do osiedlania się w ich zagrodach. Bo bociany to nie tylko zwiastuny wiosny. Miały również przynieść szczęście gospodarstwu i ludziom w nim zamieszkującym.
Tradycja ta, jak wiele innych, zaczęła zanikać. Dziś nawet Marzannę topi się coraz rzadziej…ale nie w Mielniku. U nas wiosna powinna zacząć się najszybciej, bo i łapy upieczone w ilościach masowych, a Marzanna zanim porwał ją nurt Bugu, została potraktowana ogniem, niemal piekielnym.
Ale po kolei….
Spotkaliśmy się w GOKSiR, gdzie pani Halina opowiedziała dzieciom co nieco, o busłowych łapach…

…następnie każdy dostał kawałek ciasta drożdżowego…
….z którego najpierw zrobił okrągły placek….

…..a ten następnie został przecięty na pół, każda połowa na trzy części, z których uformowaliśmy łapy…


…ostatnie “szlify”, czyli smarowanie łap rozmąconym jajkiem…

20 minut w piekarniku i bułki gotowe…
….z koszyczkami pełnymi busłowych łap….

…i Marzanną, ruszyliśmy nad Bug….

…po drodze rozdawaliśmy łapy napotkanym mieszkańcom wsi…
….aby przyniosły im trochę szczęścia.

….żeby mieć pewność, że zima na pewno odejdzie, przed utopieniem Marzanny trzeba ją podpalić…

….żegnaj zimo!

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że zasłużyliśmy, aby wiosna w końcu do nas zawitała?

5 Comments

  1. Jesteśmy pewni, że po takim przywitaniu wiosna przybędzie jak najszybciej się da 🙂 Już dziś jest piękniej, słońce świeci, a ptaszęta pięknie zaciągają podlaskim trelem. Busłowe łapy – niesamowita tradycja, o której też ostatnio czytaliśmy, planujemy odtworzyć, a Pan Sandman wdrapie się na jakieś drzewo 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *