Może i nie pachną dobrze – mówili. Ale smakują wyśmienicie – mówili. Był rok ’99. Szwecja. Obóz skautowy. Dowiedzieliśmy się, że mamy iść na jakąś specjalną kolację. Surströmming jako danie wieczoru. Nie była to era taniego roamingu, wifi i internetu w telefonie. Więc nikt nie wiedział, co właściwie mamy jeść. Za to zdaje się wiedzieli wszyscy dookoła. Wszyscy, którzy na dźwięk słowa surströmming zaczynali się śmiać. I był to śmiech na pograniczu pobłażania, współczucia i diabelskiego chichotu. Tylko jedna osoba, na błagalne: “ej, ale powiedzcie z czego się śmiejecie”, łaskawa była rzucić dające nadzieję: “surströmming to sfermentowane śledzie, cuchną niesamowicie, ale nie martwcie się – smak wam wszystko wynagrodzi”. I wiecie co? Ten ktoś miał rację – takiego smrodu chyba nigdy wcześniej nie czułam… i to już na 200 metrów przed miejscem, w którym podawano jedzenie. I wiecie co? Ten ktoś nie miał racji – smak niczego nie wynagradza. W pewnym momencie miałam ochotę sama poddać się fermentacji, aby nie musieć już tego czegoś czuć… I czuję to do dziś. Na zawsze w mojej pamięci [*]
No…. jak Koperek zrobi smakowity wstęp do przepisu, to…
Ale to tylko dlatego, że ja tu dzisiaj do Was ze śledziami wyjeżdżam. Zapach standardowy. Rybny. Przy zapachu tych szwedzkich można powiedzieć, że to nawet perfuma. Do tego sos chrzanowy, który uwielbiam. Częstujcie się, proszę!
Śledź w sosie chrzanowym z rodzynkami – składniki:
Śledź w sosie chrzanowym z rodzynkami – przygotowanie:
Znajdą się na 100 procent na naszym stole Kopereczku <3
Wszystkiego dobrego na święta i dzięki za wspólnie spędzony (blogowy)rok.
Dziękuję Szkatułko! I wzajemnie magicznych świąt! A następny rok, niech też będzie wspólny!