Już kiedyś pisałam o podlaskiej tołkanicy. Tyle, że było to w tym, bodajże dwuletnim, okresie, w którym wróciłam do jedzenia mięsa. Także dodatek z boczku w niczym mi nie przeszkadzał. Co innego teraz, gdy mięso znowu u mnie nie jest grane i interesują mnie tylko wersje wegańskie jedzenia…
Całe szczęście weganizacja podlaskiej tołkanicy to żadne wyzwanie. Ze względu na to, że jest robiona z już ugotowanych, a nie surowych ziemniaków, to nie trzeba dodawać do niej jajek. Woot, woooot! “Problem” numer jeden z głowy.
Druga rzecz to boczek. I tutaj nie ma problemu, bo tołkanica w wersji postnej i tak go nie zawiera, więc rezygnacja z boczku nie jest gwałtem na tołkanicowej sztuce kulimarnej. Ja osobiście lubię za to, gdy w tołkanicy jest duuuuużo smażonej cebuli. Ona nadaje całości jeszcze lepszego smaku.
No i po trzecie – pomidory zabiła mi w ogródku zaraza ziemniaczana, kapustę opiernicza mącznik szklarniowy, ale za to cukinja? O pani, cukinia znowu rośnie jak na sterydach. Zatem szukam każdej okazji, aby przemycić ją do potraw. Zamiast cukini… albo razem z nią można do tołkanicy dodać jeszcze podsmażone grzyby. Ja ich nie miałam, więc została cukinia.
PODLASKA TOŁKANICA Z CUKINIĄ – SKŁADNIKI:
To nie jest taka potrawa, gdzie istotne są proporcje. Wszystko się robi na tzs. oko i wg własnego smaku. Ważne, aby ilość ziemniaków dostosować do maczynia w ten sposób, aby po upieczeniu mieć przynajmniej killucentymetrowej grubości placek.
– ugotowane ziemniaki (u mnie około 1200 g.)
– cebula – u mnie dwie duże
– sól i pieprz
– cukinia (z usuniętym gniazdem nasiennym) około 300 g.
– olej do smażenia
PODLASKA TOŁKANICA Z CUKINIĄ – PRZYGOTOWANIE:
Odparowane i lekko wystygnięge ziemniaki przeciskamy przez praskę (nie przez młynek do mięsa, nie traltujemy blenderem – musi być praska). Zostawiamy w misce.
Cukinię trzemy na tarce o dużych oczkach. Wrzucamy do drugiej miski, solimy, mieszamy i odstawiamy na około godzinę, aby puściła wodę.
Cebulę kroimy w kostkę i lekko osoloną smażymy aż się zeszkli. Dodajemy do ziemniaków razem z tłuszczem ze smażenia.
Cukinię wrzucamy na sitko i DOKŁADNIE i solidnie odciskamy z niej wodę. Dodajemy do masy ziemniaczanej. Dodajemy sól i pieprz do smaku. Dokładnie mieszamy.
Tak przygotowaną masę wrzucamy np. do naczynia żaroodpornego. Całość mocno dociskamy ręką, aby była ubita. Ja tołkanicę piekłam w prodiżu wyłożonym papierem do pieczenia.
Jeśli pieczesz w pielarniku, nastaw go na 180 stopni. W obu przyladkach tołkanica jest gotowa, gdy jej wierz jesy zarumieniony i przypieczony.
Smacznego!