Może jeszcze nie do końca pogoda sprzyja piciu (jedzeniu?) chłodników, ale jestem pewna, że już za chwilę przyjdą, ukochane przeze mnie, 30 – stopniowe upały. Dlatego już jakiś czas temu zaczęłam testowanie różnych chłodników. Tak, tak, chłodników w liczbie mnogiej, bo wbrew temu, co wydawało mi się (aż wstyd się przyznać) jakiś czas temu, chłodnik nie jest nazwą zarezerwowaną tylko dla tych chłodników, które są zrobione z jogurtu/maślanki, szczypiorku, koperku, ogórków itd. Zwłaszcza, że są kraje, w których jest dużo cieplej, niż u nas, deszcz nie pada przez 300 dni w roku, to i ludzie chłodzić się muszą na różne sposoby. I np. tacy Hiszpanie uskuteczniają chłodnik o nazwie gazpacho.
Cześć! Jestem Sylwia. Lubię dobre jedzenie i ładne rzeczy. I podróże. Mieszkam na podlaskiej wsi. Od kilku lat interesuję się permakulturą i jej narzędzia wykorzystuję w siedlisku, w którym mieszkam. Placki ziemniaczane for life, sernik tylko z rodzynkami, marcepan bliski mojemu sercu, Makłowicz na prezydenta.