Już od dwóch tygodni “pogodynki” obiecują poprawę pogody, a u mnie ciągle zimno. Staram się jakoś dogrzewać w te ostatnie podrygi zimy. Dziś np. wróciłam do herbaty masala. No normalnie jest to coś niezwykłego – herbata, mleko i korzenno-pikantne przyprawy. Mieszankę do herbaty masala można zrobić samemu, co skomplikowane nie jest.Ja to w ogóle mam luks, bo mieszankę masala tea dostałam od Centki. Ha!! I tak ją pije na balkonie (a mieszkam na 7 piętrze) zamykam oczy i wyobrażam sobie, że ten wiatr, co chłoszcze me policzki to wiatr nepalski, a nie białostocki i że ten balkon to nie balkon, tylko szczyt jakiejś góry. Po czym na ziemię sprowadza mnie brutalnie robotnik (blok nam ocieplają), drąc się w niebogłosy, żeby mu Mietek przyniósł jakieś narzędzia. A w tle, z radia sączy się subtelnie disco-polo. Ale wróćmy do herbaty.
Składniki:
– 3 szklanki wody
– 4 łyżeczki czarnej herbaty
– 1,5 szklanki mleka
– mieszanka “masala tea” lub:
7 zmiażdżonych w moździerzu goździków
pół łyżeczki mielonego kardamonu
1/4 łyżeczki cynamonu
szczypta suszonego imbiru
szczypta czarnego pieprzu
– miód
Przygotowanie:
Do garnuszka wlewamy wodę, wrzucamy herbatę i dodajemy przyprawy. Gotujemy na niewielkim ogniu. W momencie, gdy woda się zagotuje, dodajemy mleko i znowu gotujemy wszystko na małym ogniu aż do wrzenia.
Wywar odcedzamy i przelewamy do kubków. Do każdej porcji dodajemy miód.
Smacznego!